![]() |
![]() ![]() |
||
Zdjęcia do filmu, którego akcja rozgrywa się niemal w całości w Nowym Jorku, rozpoczęły się w maju 1997 na Manhattanie. Potem ekipa powróciła do Los Angeles, które w kilku sekwencjach markowało Nowy Jork. Wybór Nowego Jorku na miejsce akcji nie był przypadkowy: górujące na miastem drapacze chmur i słynne plenery od Wall Street po Central Park stanowiły wymarzoną scenerię dla najsłynniejszego potwora kina. William Fay mówi: Szukaliśmy plenerów równie monumentalnych, co sama Godzilla, a obok Tokio jedynie Nowy Jork może się nimi poszczycić. Roland Emmerich dodaje: Są miasta, które można zamarkować kręcąc zdjęcia gdzie indziej, ale Nowy Jork z całą pewnością do nich nie należy. To symbol Ameryki. Nie należy przez to rozumieć, że realizacja filmu w Nowym Jorku należy do łatwych przedsięwzięć. Roland Emmerich mówi: Każdy film niesie za sobą inne problemy. Większość akcji "Godzilli" toczy się w Nowym Jorku, a sam potwór - nawet przy założeniu, że dodamy go na późniejszym etapie realizacji - jest tak wielki, że trzeba było oświetlać więcej budynków i kwartałów ulic, niż miało to miejsce przy "Dniu Niepodległości". Wielu scen, które mieliśmy nadzieję zrealizować w Nowym Jorku, nie udało się tam nakręcić. Musieliśmy stworzyć wrażenie totalnego chaosu, a mogliśmy to zrobić tylko na krótko. Władze miasta pozwoliły ekipie realizującej film, którego akcja toczy się głównie w nocy, zamknąć ulice dopiero po godzinie 20.00. Do 6.00 następnego ranka nie mogło być nawet śladu po kamerach, światłach, ciężarówkach, sprzęcie elektrycznym, technikach i tłumach statystów. Typowy dzień zdjęciowy trwa zwykle około 12 godzin, a biorąc pod uwagę ograniczenia narzucone przez władze miasta i charakterystyczne dla tamtego regionu krótkie noce, ekipa musiała wykazać się niezwykłą operatywnością. Autor zdjęć Ueli Steiger mówi: Pracowaliśmy w wielu bardzo różnorodnych, ruchliwych miejscach, zwłaszcza w Nowym Jorku. Skończyło się więc na tym, że dalekie plany kręciliśmy w Nowym Jorku, a resztę - uciekając się do niewielkiego oszustwa - w Los Angeles. Przy realizacji każdego ujęcia pracowało wielu specjalistów. W każdej scenie korzystaliśmy z wysięgników, a kiedy musieliśmy się przemieścić, trzeba było przenosić tony sprzętu. Maszerując przez miasto Godzilla zostawia za sobą gruzy i rumowiska, które ekipa scenografów musiała "inscenizować" w zależności od kąta widzenia kamery. Za każdym razem musieliśmy zmieniać wystrój ulic, co nie było łatwe zważywszy jak niewiele mieliśmy czasu. Kręciliśmy na najbardziej ruchliwych ulicach Nowego Jorku, w tym na słynnej Madison Avenue, wszystko musiało więc być zaplanowane z precyzją godną manewrów wojskowych. Wielkim problemem było oświetlenie planu, bo pracująca w nocy kamera miała bardzo szerokie pole widzenia. Roland lubi pracować tak, by scena nie była zbyt często przerywana cięciami montażowymi, co oznacza, że w polu widzenia muszą znajdować się całe kwartały ulic. Wszyscy musieli się wykazać precyzją wojskowych strategów. Podczas gdy część ekipa zajęta była pracą na ziemi, współproducent Peter Winther i koordynator efektów specjalnych Volker Engel oblatywali Manhattan helikopterami, aby nakręcić ujęcia miasta z punktu widzenia Godzilli. Wintherowi powierzono także inne, niezbyt wdzięczne zadanie. Jako producent drugiej ekipy niestrudzenie przemierzał miasto filmując ujęcia symulujące punkt widzenia pilotów helikopterów patrolujących Nowy Jork i podążających tropem potwora, błyskawiczne panoramy markujące masywne kroki potwora oraz statyczne ujęcia prezentujące widoki miasta i jego słynnych pomników. Jak już wspomniano efekty specjalne koordynował Volker Engel, laureat Oscara za "Dzień Niepodległości". Podczas gdy w tamtym filmie niewiele było scen, w których skomplikowane efekty komputerowe, mechaniczne i optyczne wchodziłyby w interakcję z ujęcia z udziałem aktorów, w "Godzilli" było dokładnie na odwrót. Volker Engel mówi: Podczas realizacji "Godzilli" niemal cały czas przebywałem na planie, zwłaszcza przy kręceniu scen plenerowych, aby upewnić się, że powstają ujęcia, w które potem bez problemu można będzie wmontować potwora. Choć główna gwiazda filmu nigdy osobiście nie pojawiła się na planie, reżyserując Emmerich cały czas skupiał się na niej. Tak prowadził aktorów, wydobywając z nich reakcje pełne grozy, tak inscenizował katastrofy samochodowe, jakby budzący przerażenie potwór cały czas był obecny. Reżyser musiał przy tym pamiętać, że niektóre sceny uzupełnione będą później o ujęcia nakręcone z wykorzystaniem modeli lub obrazów generowanych komputerowo. Nie bez znaczenia pozostawało oczywiście doświadczenie, które zdobył przy okazji realizacji filmów wykorzystujących skomplikowane techniki efektów specjalnych. Volker Engel mówi: Jako koordynatorowi efektów specjalnych świetnie mi się pracuje z Rolandem, bo on doskonale wie, gdzie pojawią się efekty już podczas pracy na planie, a to świetnie ułatwia moje zadanie. Ma on przy tym określoną wizję filmu i łatwo się z nim porozumieć. Nie musisz próbować wszystkiego dziesiątki razy, bo Roland doskonale wie, czego chce. Nie bez znaczenia pozostawał przy tym rozmach, z jakim zrealizowano wcześniejsze filmy Emmericha, "Gwiezdne wrota - Stargate" i "Dzień Niepodległości". Podczas zaledwie pierwszego tygodnia pracy przez plan przewijało się od 100 do 200 statystów dziennie, a ekipa korzystała ze sprzętu takiego jak: konwój wojskowych transporterów, bateria czołgów, anteny satelitarne i broń wszelkiego typu; gigantyczne wysięgniki, w tym dwa dźwigi typu "kondor" o zasięgu 18 metrów; winda, która wynosiła kamerę na wysokość 12 metrów; podniebne szperacze i reflektory ogromnej mocy oraz sterowane z iście choreograficzną precyzją helikoptery typu "Huey" panoramujące nowojorskie niebo. W jednym z ujęć, zrealizowanym o świcie, wykorzystano w komplecie cały wymieniony sprzęt oraz trzy strategicznie umiejscowione kamery. Niemal każda scena wymagała użycia dźwigów, wysięgników, potężnych reflektorów i niezliczonych kamer filmujących akcję z różnych punktów widzenia. W scenie na targu rybnym Fulton korzystano z siedmiu kamer, które filmowały setki statystów. W scenie na Wall Street, w której pojawienie się Godzilli wzbudza panikę wśród mieszkańców miasta, udział wzięło 500 statystów. Ekipa korzystała ze specjalnych podnośników hydraulicznych, które wyrzucały w górę zaparkowane samochody imitując w ten sposób drgania wywołane przez masywne kroki potwora. Autor zdjęć Ueli Steiger korzystał ze specjalnych dźwigów. Jeden z nich, Technocrane, miał teleskopowe ramię, które obracało się o 360 stopni. Dzięki niemu nakręcono zapierające dech w piersiach ujęcie nowojorskiego dystryktu Flatiron. Inny z dźwigów, Akela, podnosił kamerę na wysokość 22 metrów pozwalając tym samym nakręcić ujęcia z punktu Godzilli, która obserwuje zniszczenia dokonane przez siebie w stolicy światowego businessu. Ekipa korzystała także z dwóch, wysokich na przeszło 50 metrów maszyn do wytwarzania sztucznego deszczu, który lał się na aktorów nawet wtedy, gdy aura nie skąpiła naturalnych opadów. Dean Devlin mówi: Większość akcji toczy się w nocy, w ulewnym deszczu tak, że nawet w scenach, w których widzimy Godzillę, nie możemy się jej dokładnie przyjrzeć. Mrok i deszcz potęguje atmosferę grozy i tajemnicy, która otacza potwora. Czasami to, czego się nie widzi, jest dużo straszniejsze od tego, co się widzi. Kiedy jednak Godzilla pokazuje się nam w końcu w pełnej okazałości, jest dużo bardziej przerażająca, spektakularna i zaskakująca niż jej wcześniejsze wcielenia. Zabójcza, szybka i zwinna - potwór nie mający sobie równych. Choć główną uwagę skupia na sobie oczywiście Godzilla, do sukcesu filmie w równym stopniu przyczynili się odtwórcy ról aktorskich. Dean Devlin mówi: Sądzę, że podstawowy błąd twórców filmów opartych na efektach specjalnych polega na tym, że ignorują oni postacie ludzkie. My staraliśmy się stworzyć wyraziste postacie i znaleźć aktorów, których perypetie wywołają żywą reakcję widowni. W przeciwnym bowiem razie na nic by się zdały wszystkie te zdumiewające efekty. Szczęśliwie dla nas z pomocą odpowiedzialnej za obsadę April Webster udało nam się zgromadzić na planie znakomity zespół aktorski. Zarówno Emmerich jak i Devlin od dawna byli zaprzysięgłymi fanami Matthew Brodericka i Jeana Reno, a "Godzilla" dała im możliwość pracy z obu aktorami. Dean Devlin mówi: Jak tylko zaczęliśmy naszą współpracę z Rolandem, natychmiast zapragnęliśmy zaangażować Matthew Brodericka. Nigdy nam się to nie udało, bo on zajęty był innymi projektami. Stało się to możliwe dopiero przy "Godzilli". Świetnie się przy tym bawiliśmy, bo Matthew wniósł do roli mnóstwo humoru i znakomicie podchwycił ducha naszego filmu. Emmerich i Devlin od dawna podziwiali Jeana Reno i jego role w filmach "Wielki błękit" i "Nikita". Podobnie jak to miało miejsce w przypadku Matthew Brodericka, rolę w "Godzilli" napisali specjalnie z myślą o nim. Dean Devlin mówi: Kiedy zaczęliśmy pisać scenariusz, zadaliśmy sobie pytanie, kto popada w kłopoty, gdy budynki obracają się w ruinę ? Odpowiedź była prosta: firmy ubezpieczeniowe. Pomyśleliśmy więc, że ciekawym pomysłem byłoby uczynienie jednym z bohaterów naszego filmu francuskiego agenta ubezpieczeniowego próbującego odkryć przyczynę tych wszystkich zniszczeń. Natychmiast przyszedł nam do głowy Jean Reno. Choć - jak wspomniano - Roland Emmerich i Dean Devlin pisali te role z myślą o Matthew Brodericku i Jeanie Reno, nie mieli pewności, czy którykolwiek z nich zgodzi się wystąpić w ich filmie. Matthew Broderick mówi: Bardzo polubiłem Deana i Rolanda, spotkałem się z nimi i spodobał mi się scenariusz. Lubię próbować różnych gatunków. Zdarzało mi się grać w filmach opartych na efektach specjalnych, takich jak "Gry wojenne" czy "Zaklęta w sokoła" oraz w filmach zrealizowanych z wielkim rozmachem, jak na przykład "Glory", nigdy dotąd jednak nie pracowałem przy filmie takim, jak "Godzilla". Aktor przyznaje, że o ile pamieć go nie zawodzi, nigdy nie widział żadnego filmu o Godzilii w całości: Z całą pewnością jednak mogę powiedzieć, że się na nich wychowałem. Nie sądzę, by ktokolwiek z nas chciał zrealizować film z przymrużeniem oka, bliski parodii. Chcieliśmy nakręcić ekscytującą, budzącą grozę opowieść, choć przyznać muszę, że nie wyobrażam sobie historii o gigantycznym jaszczurze pustoszącym Nowy Jork opowiedzianą przez odrobiny humoru - mówi. Matthew Broderick od lat mieszka w Nowym Jorku i przyznaje, że praca w miejscu zamieszkania bardzo mu odpowiadała: Sam mieszkam w Nowym Jorku i świetnie się bawiłem znajdując się w centrum wydarzeń, które na pewien czas sparaliżowały miasto, co - jak sądzę - nie bardzo mu zaszkodziło. Rozmach produkcji budził moje niekłamane zdumienie. Obserwując pracę na planie nie mogłem wyjść z podziwu: niezliczone dekoracje, nieprzebrany tłum statystów, miasto oświetlone do zdjęć nocnych... Byłem podniecony mogąc wziąć w tym udział - mówi. Jean Reno nie kryje, że nigdy dotąd nie brał udziału w filmie realizowanym z takim rozmachem: Nie widziałem dotąd tak monumentalnych dekoracji. Te z "Mission Impossible" się do nich nie umywają - mówi. Przyznaje jednak, że tym, co go zaintrygowało, była osoba reżysera i rola, którą mu zaproponowano: Doceniłem ludzki wymiar postaci i zdrową dawkę humoru - mówi. - Wiele z tego film zawdzięcza Rolandowi. Praca z nim bardzo mi odpowiadała, bo to człowiek mający bardzo sprecyzowaną wizję. Praca z kimś, kto doskonale wie, czego chce, a jednocześnie zostawia aktorom pewien margines swobody, wydaje mi się... no cóż, szczególnie wygodna. Rolę "Animala" powierzono Hankowi Azarii. Dean Devlin mówi: Kiedy się z nim spotkaliśmy, od razu zdaliśmy sobie sprawę, że to facet, który zagra tę rolę zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażaliśmy i wniesie od siebie dużo więcej, niż tego wymagał scenariusz. To wspaniały aktor, który zjawił się na planie pełen energii i miłości do Godzilli, bo sam od wieków jest jej fanem. To prawda - mówi Hank Azaria. - Z nieznanych mi bliżej powodów filmy o Godzilli stanowiły żelazny punkt programu sobotnich poranków w kinach Nowego Jorku, gdzie dorastałem. Wiele szumu wywołał na przykład "King Kong kontra Godzilla". Pamiętam, jak nie mogłem spać zastanawiając się, kto wygra. Wszyscy bohaterowie filmu starają się wytropić Godzillę, ale "Animal" chwyta się iście nieprawdopodobnych sposobów. Hank Azaria mówi: Gram Nowojorczyka w każdym calu, sarkastycznego operatora kamery włoskiego pochodzenia. "Animal" jest jednym z tych facetów, którzy nie cofną się przed niczym, byle tylko zdobyć upragniony materiał, ugania się więc po całym mieście starając się sfotografować Godzillę. Większość ludzi oczywiście ucieka przed Godzillą, ale ja robię wszystko, by stanąć z nią oko w oko. W wielu scenach setki statystów uciekały przed potworem oglądając się za siebie, podczas gdy ja biegłem w przeciwną stronę. Tak się więc złożyło, że statyści, którzy biegli naprzeciw mnie oglądając się do tyłu, wciąż na mnie wpadali. Omal nie przypłaciłem tego życiem. Pewnego razu jeden z nich dosłownie mnie staranował. Oberwałem pięknie prosto w nos. Był to numer dnia i mamy go na taśmie ! Aktor odkrył, że ma specjalne predyspozycje, które umożliwiają mu wcielenie się w rolę operatora uganiającego się za niewidzialnym - na etapie zdjęć - potworem. Od wiele lat użycza bowiem głosu kilku bohaterom animowanego serialu "Simpsonowie", ma więc doświadczenie w partnerowaniu nieistniejącym postaciom: Wielu aktorom trudno się było początkowo do tego przyzwyczaić, niełatwo jest w końcu partnerować komuś, kogo nie ma. Mnie w niczym to jednak nie przeszkadzało. Zastanawiałem się nawet, dlaczego tak się dzieje i zdałem sobie sprawę, że przy "Simpsonach" jest to chleb powszedni. Bez przerwy wrzeszczymy sami do siebie i udajemy lęk przed czymś, co nie istnieje. Mnie wydawało się to zatem zupełnie normalne - mówi. Oczywiście nie obeszło się bez nieco groteskowych momentów. Hank Azaria mówi: Wokół ciągle pałętali się niezliczeni asystenci reżysera wymachujący tablicami z literami "X", które miały nam ułatwić orientację i ludzie z megafonami wykrzykujący, co akurat robi Godzilla. Czasami nie sposób było opanować śmiechu: "Godzilla jest ZŁA. A teraz KROCZY". Zaczęliśmy się trochę z tego nabijać wymyślając własne komunikaty: "Nie jesteśmy pewni, CO Godzilla robi, bo TRUDNO rozszyfrować jej zamiary. Teraz PŁACZE. A teraz wykazuje wyraźne zainteresowanie twoim KRAWATEM". Koleżankę "Animala", Audrey, gra Maria Pitillo. Twórcy "Godzilli" słyną z tego, że pierwszoplanowe role kobiece obsadzają w ostatniej chwili, tak jak to miało miejsce zarówno w przypadku "Gwiezdnych wrót - Stargate" jak i "Dnia Niepodległości". Maria Pitillo trafiła do obsady nieco wcześniej, ale i tak jej znalezienie zajęło twórcom sporo czasu. Dean Devlin mówi: Wiele się natrudziliśmy, zanim znaleźliśmy właściwą odtwórczynię roli Audrey. Nie było to łatwe, bo Audrey to skomplikowana postać. Jest miła i urocza, a przy tym ambitna i pracowita. Szybko staje się dla nas jasne, że nie ma wielkiego doświadczenia w pracy dziennikarki telewizyjnej, ale wkrótce zaskakuje nas swymi możliwościami. Maria dosłownie zwaliła nas z nóg. Wniosła do roli werwę, która zwykła się kojarzyć z Goldie Hawn. A kiedy sytuacja tego wymaga, potrafi przeistoczyć się w twardą reporterkę. Maria zaproponowała oryginalne ujęcie tej roli, zagrała ją w tonacji komediowej. Zdaniem Marii Pitillo nie ma nic dziwnego, że "Animal" i Audrey tworzą parę przyjaciół - oboje są bowiem ambitnymi dziennikarzami. Aktorka mówi: Audrey wprost umiera z chęci, by sprawdzić się i zrobić karierę w mediach. Na początku filmu reportaże są treścią jej życia i Audrey zrobiłaby wszystko, by zdobyć atrakcyjny materiał, którego źródłem w jej przypadku jest oczywiście Godzilla. "Animal" traktuje sprawy podobnie, a jego imię wyjaśnia wszystko ("Zwierzak"). Audrey okazuje więcej rezerwy, jest trochę niecierpliwa, a "Animal" nie cofa się przed niczym i ciągnie ją za sobą, choć ona niezawsze tego chce. Ciekawość prowadzi ich między innymi do tunelu metra zrujnowanego przez Godzillę. W jednej ze scen bohaterowie wspinają się na wykolejony wagon podążając tropem potwora. Stację metra odtworzono w studiu w Los Angeles, a aktorom przyszło wdrapywać się na leżący pod ostrym kontem wagon podziemnej kolejki. Maria Pitillo mówi: Sceneria była conajmniej dziwna, rozbity wagon, migające światła... Nie potrafię tego wyjaśnić, ale poczułam zawrót głowy, podobnie jak podczas jazdy "górską kolejką" w lunaparku, kiedy ma się wrażenie, że serce ucieka gdzieś do gardła. Aktorka jest doświadczoną adeptką jogi, przywykła więc do dziwnych pozycji, a jednak mimo licznych prób nie mogła opędzić się od uczucia mdłości: To była dla mnie najtrudniejsza i najbardziej przerażająca scena filmu. Początkowo myślałam sobie, że to nic trudnego, że po prostu ześlizgnę się z wagonu, ale rachuby mnie zawiodły. Roland starał się dodać nam otuchy, pokazywał, że to nic trudnego. Zrobił to więc sam, a skończyło się na tym, że też poczuł mdłości - mówi. Aktorka bardzo sobie ceni współpracę z Rolandem Emmerichem: Sądzę, że połączyło nas instynktowne zrozumienie. Bardzo podobnie zobaczyliśmy Audrey, a Roland zachęcał mnie, bym wnosiła do roli coś od siebie. Podczas zdjęć on podsuwał mi drobne sugestie i razem pracowaliśmy nad rolą. Udało nam się dzięki temu uczynić Audrey zabawniejszą - mówi. Aktorka podkreśla, że dzięki reżyserowi na planie panowała harmonijna atmosfera, o co niełatwo w przypadku filmu kręconego przez pięć miesięcy w wielu miejscach, często od świtu do zmierzchu w strugach ulewnego deszczu. Pomimo skomplikowanego charakteru wielu sekwencji, długich godzin uciążliwej pracy w zimnie i wilgoci radość życia, jaką emanowali Emmerich i Devlin, udzielała się całej ekipie. Maria Pitillo mówi: Roland i Devlin cały czas zdawali się świetnie bawić. Dobry humor nie opuszczał ich ani na chwilę. Zdarzało się oczywiście, że byli zmęczeni, podobnie jak my wszyscy, ale nawet wtedy odnosiło się wrażenie, że jest to dla nich źródłem nieustannej radości. Emmerich pomagał aktorom odnaleźć się na planie dzięki precyzyjnemu scenopisowi obrazkowemu, który woził ze sobą w najodleglejsze nawet miejsca zdjęć. Okazało się to niezbędne zwłaszcza wtedy, gdy sceny z udziałem nieistniejącego potwora trzeba było kilkakrotnie powtarzać. Jakby tego było mało, część ujęć do niektórych scen kręcono w plenerach Nowego Jorku i Los Angeles, a resztę w studio Sony. Matthew Broderick mówi: Sądzę, że Roland Emmerich to wspaniały reżyser, jeden z najlepszych, z jakimi zdarzyło mi się pracować. Ma świetne wyczucie detali i bardzo przejrzyście wyjaśnia szczegóły przyszłych efektów specjalnych, co pozwala nam aktorom zrozumieć ich istotę. Ma wszechstronny talent - umie inscenizować spektakularne sekwencje akcyjne ze skomplikowanymi efektami, a zarazem znakomicie sobie radzi ze scenami dramatycznymi. Harry Shearer, którego oglądamy w roli Charlesa Caimana, reportera-mitomana, potwierdza, że entuzjazm reżysera okazał się zaraźliwy dla całej ekipy. Dzięki niemu najtrudniejsze nawet zdjęcia upływały w swobodnej, wolnej od napięć atmosferze: Pracowaliśmy w Nowym Jorku w początkach maja, ale noce nadal były bardzo chłodne. Było wpół do trzeciej nad ranem, a my mokliśmy w strugach sztucznego deszczu. Po zakończeniu ujęcia wyłączono maszyny do robienia deszczu, a my staliśmy dalej, przemoczeni do suchej nitki. Było tak zimno, że na naszych oczach krople deszczu zamarzały w płatki śniegu. Roland zaś bawił się jak nigdy dotąd. Nigdy nie tracił humoru, nawet w chwilach najcięższej próby. Sądzę, że taki już jest: kiedy świetnie się bawi, wszystkim udziela się jego dobry humor - mówi. Rolę Lucy, żony "Animala" i koleżanki Audrey powierzono Arabelli Field. Stało się to za radą odpowiedzialnej za obsadę April Webster. Dean Devlin mówi: Arabella ubawiła nas do łez. Rozważaliśmy co prawda kandydaturę innej aktorki, ale ona sprawiła, że zmieniliśmy zdanie. Inną kluczową postacią kobiecą jest współpracująca z Niko Tatopoulosem dr Elsie Chapman, która brak ogłady towarzyskiej pokrywa sukcesami na polu naukowym. Rolę tę gra ceniona aktorka telewizyjna Vicki Lewis. Dean Devlin mówi: Podobnie jak wielu jej partnerów wniosła do roli elementy, których nie było w scenariuszu. Początkowo wydała nam się kompletnie nieodpowiednia, ale wykazała się taką werwą, że zdecydowaliśmy się podążyć w kierunku, który nam narzuciła. Dzięki niej odkryliśmy w postaci Elsie pokłady humoru, których istnienia wcześniej nie podejrzewaliśmy. Asystentem dr Chapman jest Mendel Craven, badacz, którego prawdziwym żywiołem wydaje się zamknięte w czterech ścianach laboratorium, nie zaś ruchliwe ulice Nowego Jorku. Rolę dr Cravena gra wieloletni przyjaciel Deana Devlina Malcolm Danare. Obsadę najważniejszych ról uzupełniają: ceniony aktor charakterystyczny Michael Lerner w roli burmistrza Nowego Jorku przygotowującego się do reelekcji w obliczu ataku potwora oraz Kevin Dunn i Doug Savant, którym powierzono role pułkownika Hicksa i sierżanta O'Neila, wojskowych dowodzących armią zmagającą się z Godzillą. Kevin Dunn zabawiał ekipę po mistrzowsku naśladując ryk oryginalnej Godzilli, Doug Savant z kolei skracał sobie czas partyjkami pokera z Deanem Devlinem. [g-sound] [g-galeria] [g-mail] | SONY.COM | CENTROPOLIS.COM | GODZILLA (R) and the GODZILLA character and design are marks of TOHO Co., LTD. The GODZILLA character and design are copyrighted works of Toho Co.,Ltd. All are used with permission. (c)1998 Toho Co.,Ltd. (c)1998 TriStar Pictures. All Rights Reserved. |